Pracujesz w domu, a inni cię podglądają. Czym jest body doubling i co nam daje?

Pracujesz w domu, a inni cię podglądają. Czym jest body doubling i co nam daje? fot. bruce mars / Unsplash.com

Praca zdalna to prawdziwe panaceum na wiele niedogodności związanych z zawodami white collar. Ogranicza dojazdy do biura, nie wymaga wymyślnych strojów czy makijażu, ani konieczności szykowania sobie obiadu dzień wcześniej. Dla wielu osób jednak w dłuższej perspektywie czasu wiąże się to z poczuciem osamotnienia oraz spadkiem produktywności. Jak sobie z tym radzić? Rozwiązaniem może okazać się nowy trend – body doubling – polegający na nieprzerwanym nagrywaniu swojego dnia pracy oraz emitowaniu go w Internecie rzeszy fanów. Streamowanie weszło na nowy poziom. W końcu wirtualny towarzysz może być nawet lepszym kompanem niż mruk siedzący przy biurku obok.

Czy każdy z nas może być jak uczestnicy „Big Brothera” albo rodzina Kardashianek? Oczywiście! Wystarczy przeprowadzić streaming swojego dnia samodzielnie. A najlepiej, jeśli w materiale skoncentrujecie się przede wszystkim na tym, jak wykonujecie swoją pracę siedząc na zdalnym przed komputerem. Body doubling, czyli kamerowanie się w trakcie pracy oraz prezentowanie tego na żywo internautom to najnowszy trend opisany przez serwis Fortune. Brzmi niezbyt ciekawie? Nic bardziej mylnego! Niektórzy „celebryci” w tej dziedzinie mogą poszczycić się aż 100 tys. obserwujących!

Na czym polega body doubling?

Body doubling, czy chodzi o klonowanie? O dziwo w pewnym stopniu nawet tak. Chociaż owa moda leży tak daleko względem biologii jak to tylko możliwe, po części rzeczywiście polega na replikacji swojego wizerunku. A dokładniej na jego ciągłym monitorowaniu i streamingu w przestrzeni internetowej, kiedy my zajęci jesteśmy pracą zdalną. Tak praktycznie nieprzerwanie przez całe 8 godzin. Chociaż oczywiście wszystko zależy od naszych indywidualnych potrzeb. Jeżeli zatem prowadzenie streamingu wydaje nam się niezbędne tylko na trzy godziny przed zakończeniem pracy, to czemu nie?

To doskonała opcja, kiedy podczas wykonywania obowiązków służbowych z domu trudność sprawia samodzielne wykrzesanie z siebie odrobiny motywacji czy doskwiera nam samotność. Podczas pracy zdalnej bowiem podobnie jak w kosmosie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Body doubling z pewnością nie jest wyjściem dla każdego. Takie notoryczne poczucie inwigilacji może prędzej zakończyć się manią prześladowczą. Jeżeli jednak wizja życia w blasku fleszy brzmi dla was kusząco, być może powinniście się nad nim zastanowić.

Body doubling. Hit TikToka, YouTube’a i Instagrama

W ostatnich latach, przestwór internetowego oceanu stał się tak olbrzymi, że coraz trudniej jest odnaleźć niektóre nisze. W przypadku poszukiwania towarzystwa do pracy, podróżni powinni udać się przede wszystkim na platformy specjalizujące się w filmach i livestreamingu. Najpopularniejszymi z nich będą TikTok live, YouTube live, Instagram live stories czy też wywodzący się z branży gamingowej Twitch. Na każdej z nich codziennie gromadzą się osoby żądne wspólnej pracy i integracji. Streamerzy z tej niszy osiągają aż do 100 tys. subskrybentów, a ich filmy oglądają jednocześnie tysiące ludzi. Warto zauważyć, że podobne sesje prowadzą streamerzy z innych dziedzin, takich jak gry lub muzyka. W tym przypadku łączą własną popularność z trendem, tym samym zyskując nowych fanów.

Przyczyny i korzyści ze streamowania się podczas pracy

Powodów do takiego działania jest prawdopodobnie równie wiele, co ludzi, którzy się go podejmują.

  • Niezbywalna potrzeba towarzystwa
  • Samodzielna potrzeba pracy bez rozpraszania się
  • Chęć pomocy innym – np. osobom z ADHD
  • Budowanie marki personalnej
  • Monetyzacja

Czy wynikają one z naszego samopoczucia, jakości pracy czy nawet zwyczajnej chęci zarobku – to już pozostaje do własnej konsyderacji.

Człowiek jest istotą stadną

Wśród najpopularniejszych impulsów należy jednak wyróżnić potrzebę towarzystwa, która w przypadku pracy w całkowicie zdalnym formacie może rzeczywiście zacząć doskwierać. Przekonaliśmy się o tym dobitnie w pierwszych miesiącach pandemii, kiedy to nawet najbardziej zagorzali introwertycy zaczęli tęsknić za kontaktem z innymi ludźmi. Chociaż prowadzenie streamingu nie do końca zastępuje rolę interakcji społecznych – w końcu nie będziemy przez cały dzień rozmawiać z ponad tysiącem obserwujących- pomaga nam w suplementowaniu tego niezbędnego kontaktu. Można powiedzieć, że przypomina to siedzenie w biurze, a dokładniej w tzw. open spacie. Przecież wtedy nie prowadzimy nieprzerwanej dyskusji ze współpracownikami, a jednak odczuwamy ich obecność oraz towarzystwo.

Metoda kija i marchewki

Co za tym z kolei idzie, w obu tych przypadkach mamy wrażenie bycia obserwowanym. Wbrew wszelkim pozorom, to kolejna ogromna zaleta nowej mody zawodowej. Nie każdemu bowiem z łatwością przychodzi automotywacja. Poczucie niewidzialnego bicza nad głową poganiającego nas do roboty nie jest uznawane za najzdrowsze rozwiązanie dla psychiki. Odrobina presji jednak może dla niektórych okazać się dopingująca. Wykrzesanie z siebie produktywności nie zawsze przychodzi samoistnie. Przecież jest tyle lepszych zajęć do zrobienia niż poświęcanie się pracy.

Niemniej prowadząc kanał o tym jak pracujemy, musimy pogodzić się ze świadomością, że to właśnie tego domagają się nasi fani. Zresztą, podobnie jak z kanałami o innej tematyce, nie powinniśmy też skąpić sobie odrobiny moderacji. Widzowie programu najprawdopodobniej również są w tym czasie pochłonięci pracą „w naszym internetowym biurze”. Warto wykazać się odrobiną inicjatywy, żeby od czasu do czasu przypominać im o niezbywalnej potrzebie przerw, chwili odpoczynku dla oczu czy konieczności zjedzenia czegoś. W końcu po części jest się ich nowym znajomym z firmy.

Osiągnięcie właściwego stanu skupienia

Produktywność nie bierze się zresztą tylko z samego zaangażowania i motywacji. Częstym mankamentem pracy w domowych pieleszach jest podatność na różnego rodzaju “rozpraszacze”. Przecież minutka przeglądania Twittera czy ten jeden króciutki odcinek serialu nie powinny wpłynąć na ogół naszej pracy. Tymczasem finalnie latamy po całym domu jak cząsteczka gazu, zajmując się najróżniejszymi sprawunkami. Oczywiście „tylko takimi drobnymi, które nie przeszkodzą nam w pracy”. Na szczególną uwagę zasługuje jednak korzystanie ze smartfona oraz mediów społecznościowych. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak często bezwiednie decydujemy się po nie sięgnąć. Według psychologii behawioralnej może to wynikać z lęku, że coś nas ominie. Takie zjawisko określane jest mianem FOMO (ang. Fear Of Missing Out). Chociaż walka z nim przypomina raczej turniej niż pojedynczą potyczkę, body doubling może stanowić w niej cennego sojusznika.

Body doubling pozwala nam ograniczyć tę praktykę, a zamiast tego osiągnąć stan stały przed komputerem. Zwłaszcza, że nie tylko będziemy mieli większe opory przed sięgnięciem po komórkę na wizji, ale przede wszystkim zazwyczaj służy ona jako główne narzędzie streamingowe. Nie każdy od razu zostaje profesjonalną gwiazdą body doublingu korzystającą z pełnego studia nagraniowego. A to by dopiero fani mieli ubaw podziwiając z bliska nasze linie papilarne, bo Facebook się przecież sam nie przescrolluje!

Budowanie marki osobistej oraz jej monetyzacja

Co ciekawe, pozornie statyczne treści przedstawiane na tego typu streamach są niebywale angażujące dla społeczności. Body doubling streamerzy często wykorzystują metody wspierające produktywność takie jak np. pommodoro, polegające na regularnych blokach pracy oraz przerwach. Podczas tych ostatnich społeczność angażuje się w żywe dyskusje i może uczestniczyć w aktywnościach proponowanych przez prowadzącego. Twórcy budują sobie oddane grono fanów, a co za tym idzie okazję do zarobku.

Przykładowo streamerzy posiadający ponad 10 tys. followersów na TikToku mogą otrzymywać wypłaty z Creators Fund poprzez zbieranie diamentów od społeczności. Na Twitchu bariera do zarabiania jest znacznie niższa, wystarczy mieć 50 subskrybentów, regularnie publikować i mieć 3 ciągłych widzów podczas transmisji. Jest to możliwe, ponieważ platforma dzieli się przychodami od reklamodawców.

Poza monetyzacją wprost, kolejną korzyścią jest budowa marki personalnej, dzięki której można potem liczyć na współpracę z różnymi przedsiębiorstwami oraz sponsorowanie. Rozwinięty profil świadczy również o kompetencjach prowadzącej go osoby stanowiąc świetne referencje przy rekrutacji do pracy związanej z tą branżą.

Body doubling sposobem na ADHD

ADHD jest zaburzeniem neurorozwojowym objawiającym się deficytami koncentracji uwagi, nadaktywnością psychoruchową i impulsywnością. Co za tym idzie, osoby cierpiące na podobne problemy odczuwają niebywałe trudności ze skupieniem podczas wysiłków intelektualnych. Pracując z domu, mierzą się z wieloma źródłami rozkojarzenia i chęcią do wykonywania zbyt wielu czynności naraz. Z kolei pójście do biura jest często istnym zejściem z deszczu pod rynnę. Ciągły gwar, tłumne przemarsze i pogaduszki potrafią skutecznie rozproszyć nawet osoby niemające większych problemów z koncentracją. Nie wspominając już nawet o cierpiących na mizofonię, dla których symfonia szelestów, kliknięć, pociągnięć nosem i skrzypienia staje się prawdziwą katorgą.

Sytuacja wydaje się naprawdę beznadziejna, ale czy na pewno? Z nieoczekiwaną pomocą przychodzi nasz bohater – body doubling. Pojawia się niezwykle często w dyskusjach na forach skupiających społeczność osób borykających się z ADHD. Dla wielu z nich, to nie tylko forma rozrywki i „productivity hack” lecz również realne wsparcie przy radzeniu sobie z wyzwaniami pracy i nauki. Widok streamera pomaga wprowadzić atmosferę koncentracji oraz przekonać mózg, że nie jest się samotnym w ciężkiej pracy. Liczni twórcy wspierają swoich widzów wyznaczając regularne bloki skupienia i przerwy.

Konsekwencje długotrwałego wystawienia na technologię

Mimo, iż body doubling oferuje cały pakiet całkiem rentownych korzyści, nie brzmi na rozwiązanie na dłuższą metę. Życie w świetle reflektorów na ciągłym podglądzie może okazać się przytłaczające dla naszej psychiki. W większości nie jesteśmy przecież gwiazdami “Big Brothera”. Ciągła technologizacja świata w każdym jego wymiarze, nie tylko zawodowym, skłania nas ku coraz silniejszemu przeciążeniu sferą cyfrową. A spędzanie kolejnych 8 godzin dziennie przed ekranem wcale tego nie redukuje. Owe zjawisko określane jest po angielsku mianem digital overload i w dłuższej perspektywie czasu może być niezwykle uciążliwe. W końcu nie pozbędziemy się nagle z naszego otoczenia całej elektroniki.

Na jego rozwój wpływa w znacznym stopniu fenomen znany jako Zoom Fatigue – od popularnej platformy do prowadzenia wideokonferencji. Do Zoom Fatigue przyczynia się bowiem permanentne natężenie zebrań oraz innych rodzajów spotkań prowadzonych przy użyciu kamerki w komputerze. Czujemy się wówczas notorycznie obserwowani, co może przyczyniać się do występowania silnego dyskomfortu. Czemu więc podobne zjawisko nie miałoby nam towarzyszyć w obliczu celowego wystawienia się na widok publiczny setek, a nawet tysięcy internautów? Tym bardziej, że o ile podczas służbowych konferencji wzrok uczestników zazwyczaj jest skierowany na osobę prowadzącą prezentację, o tyle przy body doublingu specjalnie skupiamy na siebie oko kamery.

Warto również zastanowić się, czy prowadzony streaming w rzeczywistości nie odciągnie nas od pracy nawet bardziej niż jego brak. Argumenty świadczące o jego zwiększaniu zdolności do skupienia się mogą nie na wiele się zdać, gdy przez cały ten czas będziemy tylko zamartwiać się swoim wizerunkiem. Czy przystoi się podrapać? Jak układają się włosy? Czy kąt ustawienia kamery nie uwydatnia wszystkich naszych najgorszych cech? Jeżeli zdarzyło wam się złapać na podobnych przemyśleniach kiedykolwiek w trakcie wirtualnego spotkania, warto żebyście się zastanowili, czy nowy trend jest targetowany właśnie do was.

Czy w takim razie powinniśmy jednak zrezygnować ze streamowania swojej pracy?

Choć jest to odpowiedź wręcz zbyt uniwersalna, to wszystko zależy od naszej indywidualnej sytuacji. Body doubling może być zarówno zbawiennym wyjściem dla osób pracujących zdalnie, jak i koszmarnym poczuciem ciągłej inwigilacji. Pamiętajmy jednak, że nie jest to rozwiązanie w żaden sposób narzucone odgórnie. Chyba, że przez presję, żeby nie zawieźć followersów, którzy czekają na wypełnienie przez nas kolejnego raportu w excelu. Jeżeli zatem czujemy, że świeża porcja porannego streamingu otrzeźwi nas mocniej niż kawa, śmiało! To jednak nie oznacza, że musimy skazywać się na jego kontynuowanie przez resztę dnia. Jak zresztą widać na przykładzie rozlicznych gwiazd – sława już dla niejednego okazała się zbyt wielkim wyzwaniem.

Redaktorka

Z wykształcenia filolog języka francuskiego, jednak od najmłodszych lat emocjonalnie związana z dziennikarstwem i działalnością literacką. Interesuje się szerokim wachlarzem tematycznym, zaczynając od kwestii językowych, kulturowych i społecznych, poprzez finanse i ekonomię, aż po naukę i prawo. Można powiedzieć, że w życiu podąża za iście renesansową definicją bycia "humanistą".

Banner kierujący do e-booka:

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze