Green jobs – szansa na naprawę świata czy zwykła ściema?

Green jobs – szansa na naprawę świata czy zwykła ściema? fot. Shutterstock/VectorMine

Białe kołnierzyki, niebieskie kołnierzyki, różowe kołnierzyki, a teraz jeszcze zielone kołnierzyki… Od tych kolorów można dostać oczopląsu! Jaki jest cel wyodrębniania kolejnej grupy zawodów? Otóż całkiem logiczny, gdyż tzw. green jobs to profesje polegające na praktykach proekologicznych. Ze względu na intensywny rozwój społeczeństwa przemysłowego, zanieczyszczenie środowiska naturalnego oraz stopniowe wyczerpywanie dostępnych zasobów, ochrona środowiska stała się wręcz koniecznością. W przeciwieństwie do fantastyki, tym razem zielone istoty zamierzają ocalić Ziemię. Pozostaje jednak pytanie, czy mają one realny wpływ na jej losy? Czy też ich wysiłki dalej plasują się w obszarze science-fiction?

Od początku XXI wieku coraz tłumniej można spotkać profesje określane mianem green jobs, czyli zielonych prac. Pomimo obaw wszystkich fanów agenta Foxa Muldera z popularnego serialu lat 90-tych, tacy zieloni pracownicy nie mają nic wspólnego z kosmitami, ani żadnymi paranormalnymi zjawiskami. Wręcz przeciwnie, są to profesje mocno przyziemne, a nawet pro-Ziemne. Chodzi bowiem o zajęcia, które za główny cel obrały sobie działania ekologiczne służące ochronie planety. A na logikę, przy próbie wrogiego przejęcia raczej powinno się ją sabotować

Green jobs – o co w nich chodzi?

Ochrona środowiska to niezwykle zróżnicowana i wielowymiarowa dziedzina. Rozciąga się od całkowicie technologicznych działań, takich jak projektowanie bardziej oszczędnych silników, aż po te najbardziej humanistyczne, polegające na zwiększaniu świadomości społecznej. Nic zatem dziwnego, że z czasem pojawiła się potrzeba ustanowienia osobnej nomenklatury dla grup zawodów, które się nią zajmują. Green jobs (ang. zielone zawody) to zbiorcze określenie na profesje, które w swojej działalności poświęcają się ochronie środowiska w najróżniejszym jej ujęciu. Charakteryzuje je również silne poczucie misji i sprawczości. Dlatego z całą pewnością osoby, które się na nie decydują, nie próbują wykonać “szybkiego skoku na kasę”. Chociaż często jest na co, gdyż tacy specjaliści są obecnie intensywnie poszukiwani na rynkach pracy!

Wybór właściwej, ekologicznej kariery jest bardzo indywidualną kwestią. Nie ma tylko jednej uniwersalnej ścieżki, którą można przyjąć. I choć podobnie jak w wierszu Roberta Frosta “The Road Not Taken”, można rozpaczać, iż nie wybrało się innej, to wszystkie będą prowadzić do wspólnego celu.

A będzie nim właśnie ochrona otaczającej nas natury i zachowanie zasobów Ziemi! Również dla przyszłych pokoleń. To właśnie łączy inżyniera środowiska, specjalistę ds. zrównoważonego rybołówstwa, chirurga pielęgniarza drzew, specjalistę ds. raportowania środowiskowego i projektanta trwałych produktów. Każda z tych dziedzin może się w jasny sposób przysłużyć oszczędzaniu zasobów naturalnych, zachowaniu bioróżnorodności i ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych. Jeśli jednak należałoby zdefiniować jakiś zakres, najlepiej powiedzieć, że będą to profesje związane z obszarami takimi jak:

  • ochrona środowiska naturalnego,
  • zrównoważony rozwój,
  • odnawialne źródła energii,
  • ESG (odpowiedzialność biznesu za środowisko i sprawy społeczne oraz ład korporacyjny),
  • zielone finanse,
  • technologie przyjaznych środowisku,
  • ekologiczne rolnictwo i rybołówstwo,
  • recycling odpadów.

Warto nadmienić jednak, że ta lista pozostaje otwarta. A wiele dobrego dla planety mogą zrobić osoby pracujące również w innych dziedzinach.

Zielone profesje czy zielone miejsca pracy?

Chwytliwe i modne hasła są często interpretowane na różne sposoby. Różnorodność może jednak nieco zamydlić sam przekaz. Podobnie jest z “green jobs”. Warto pamiętać, iż tym mianem często są określane również “zielone miejsca pracy”, powstałe w ekologicznie operujących przedsiębiorstwach. Najprostszym przykładem może być spawacz w fabryce zasilanej energią z odnawialnych źródeł. Chociaż sam jego zawód nie stanowi żadnej z zielonych ścieżek karier, jego firma może określać to miejsce pracy jako właśnie tego koloru. Od tego wszystkiego może zrobić się całkiem zielono, niczym w piosence Agnieszki Osieckiej! Chociaż te miejsca pracy niekoniecznie muszą łączyć się z głębszym powołaniem, nie należy ich nie doceniać. W dłuższej perspektywie, ochrona środowiska i klimatu będzie możliwa właśnie poprzez przestawianie innych sektorów gospodarki na “zielone” tory. Jeśli zatem proekologiczne postawy w naszej firmie są wynikiem wyłącznie strachu przed pozostawaniem w tyle za konkurencją, nie musimy ich oceniać przez pryzmat motywacji, a efektu, jakiego dokonują.

Bulshit jobs – zawody bez sensu

Wśród wszystkich profesji można znaleźć również te naprawdę niestandardowe lub ciężkie do zdefiniowania. Bo na przykład, czym się zajmuje taki Chief Engagement Officer? Organizowaniem biurowych zaręczyn? Albo Investor Ideation Technician – pomaga inwestorom w tworzeniu burzy mózgów. To już sami nie mogą i co w tym w ogóle jest technicznego?

Ewidentnie prawda jest gdzieś tam (ang. The Truth Is Out There – wiodący slogan z serialu telewizyjnego “Z Archiwum X” – przyp. red.), ale pod wpływem niezrozumienia ciągle ulega ona licznym wypaczeniom. Bulshit jobs to nie nazwy, które wydają nam się zabawne, lecz przede wszystkim stanowiska, które nie dają realnego wkładu w funkcjonowanie firmy. Zaliczają się do nich m.in. funkcje, które mają na celu wyłącznie podbić prestiż wyżej postawionych osób, supporty techniczne w sprawach, które można by po prostu rozwiązać czy “odhaczacze” zbędnych wymogów formalnych.

Nie każde dziwne stanowisko jest bez sensu

Niektóre zawody mogą być niszowe, ale bardzo potrzebne. Dojarz węży (lub doiciel) z pewnością brzmi śmiesznie. Gdy wyobrażamy go sobie na drewnianym stołeczku siedzącego z metalowym wiaderkiem przy ogromnym Pytonie. Nawet, gdyby mógł sobie wpisać do CV, że jest Senior Python Specialist, pewnie by tego nie zrobił, gdyż praca tego szczególnego herpetologa jest nieoceniona. Zbiera on bowiem jad od najbardziej niebezpiecznych gatunków na świecie. Gdy w obliczu ukąszenia żmii będziemy pilnie wymagali podania antytoksyny, jeszcze im w duchu podziękujemy.

Zanim zatem radośnie sklasyfikujemy stanowiska z kategorii green jobs jako bullshitowe (ang. bzdurne), zastanówmy się, jaka rola się za nimi kryje. Ciężko się dziwić, że w obliczu dynamicznych przemian technologicznych, społecznych i gospodarczych, jakie w obecnych czasach zachodzą na świecie, występuje też potrzeba tworzenia nowych funkcji zawodowych. A co za tym idzie, nazwania ich. Jakkolwiek komicznie by to nie brzmiało.

Czy green jobs to bullshit?

Niektórzy komentatorzy uważają, iż wysyp nowo powstałych “zielonych” stanowisk to przejaw tendencji do bullshit jobs. Profesje te miałyby poniekąd nie poprawiać stanu środowiska, lecz jedynie maskować brak działań ze strony przedsiębiorstw. Tym samym będąc przejawem stanowisk istniejących dla prestiżu lub spełniania nikomu niepotrzebnych wymagań formalnych. Przykładowo, poprzez wykonywanie niezliczonych raportów na temat zrównoważonego rozwoju bez podejmowania konkretnych działań w tym kierunku. Oczywiście, w tej krytyce może znajdować się ziarnko prawdy. Aczkolwiek, przy ostatecznym rozstrzygnięciu czy green jobs to tak naprawdę zbędne fanaberie warto zasięgnąć opinii od samego twórcy pojęcia bullshit jobs.

Antropolog David Graeber zdefiniował te ostatnie w swoim eseju z 2013 roku jako “zajęcia, których nawet wykonujące je osoby nie potrafią usprawiedliwić”. Jest to wręcz antyteza poglądów wyznawanych przez większość zwolenników green jobs, według których owe kariery mają głęboki sens. Ci niepokorni idealiści wciąż nie zdjęli ze ścian plakatów “I want to believe” i głęboko wierzą w zmianę. Warto nadmienić, że w tym przypadku nie ma na nich UFO pełnego zielonych (albo według pewnych źródeł szarych) ludzików. Znajduje się na nich za to bezpieczna “Zielona Planeta”. Pozostaje jedynie dbać, by te pozytywne chęci zostały należycie wykorzystane. I by ich sens nie został zatracony w korporacyjnych rozgrywkach, a owa wiara zaowocowała realnymi efektami.

Redaktorka

Z wykształcenia filolog języka francuskiego, jednak od najmłodszych lat emocjonalnie związana z dziennikarstwem i działalnością literacką. Interesuje się szerokim wachlarzem tematycznym, zaczynając od kwestii językowych, kulturowych i społecznych, poprzez finanse i ekonomię, aż po naukę i prawo. Można powiedzieć, że w życiu podąża za iście renesansową definicją bycia "humanistą".

Banner zachęcający do adopcji psów ze Schroniska

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze